Ernestowi Prusowi nie podoba się, że dotarliśmy do kompromitujących go materiałów, które sam kilka lat temu zamieścił na profilu YouTube sygnowanym jego własnymi personaliami (zwracamy uwagę, że w odróżnieniu od jego miłośników nie szafujemy jego prawdziwym nazwiskiem, co bezczelnie i bezpodstawnie, z uporem maniaka nam zarzuca).
Ernest, który codziennie publikuje na swoim blogu treści wychwalające terror, akty wandalizmu i przemocy, twierdzi, że postępujemy (uwaga, uwaga!) podle wyciągając jego nagrania, na których słychać, jak ubliża napotkanym w nocy kobietom i w sposób niewybredny komentuje ich wygląd.
Jako redaktorzy Cimnej Teorii, uważamy za nasz obywatelski obowiązek piętnowanie hipokryzji pozującego na obrońcę praw kobiet i wielkiego feministę walczącego z opresyjnym patriarchatem. Uważamy i oczekujemy, że w obliczu niezbitych dowodów, Ernest Prus posypie głowę popiołem i przeprosi wszystkich, którzy mogli się poczuć urażeni jego skandalicznym zachowaniem. Konstatacja, że przez cztery lata zdążył zmądrzeć zdecydowanie nie wystarcza.
Chylimy czoła przed empatią popleczników Prusa, którzy współczują mu i wylewają krokodyle łzy nad jego losem. Zastanawiamy się, czy jeśli w ich ręku znalazłyby się materiały kompromitujące jakiegoś działacza prawicy zignorowaliby je w myśl twierdzenia, że przez X lat można zmądrzeć. Przyznajemy, że trudno nam wyobrazić sobie taką sytuację. Wydaje nam się bardziej prawdopodobne, że z wielką chęcią mściwie wyciągnęliby rzeczy sprzed lat.
Zresztą wielokrotnie dochodziło do podobnych sytuacji. Rzeczą naturalną jest, że przyłapani na haniebnych czynach starają się pomniejszyć swoją winę albo usprawiedliwiać ją tym, że od wydarzenia minęło ileś tam czasu. Oczywiście nie może się obejść bez zarzutów pod adresem ujawniających niegodziwość. "To nie ja jestem winny, bo zrobiłem to wiele lat temu, tylko ci, którzy wygrzebują to, chcąc mi zaszkodzić".
Żałosne!
Komentarze
Prześlij komentarz